Archiwum 28 lutego 2005


lut 28 2005 Dwie tabletki. Spokój ducha. Na nowy tydzień....
Komentarze: 0

Dwie zielonkawe, niepozorne i smierdzące tableki. Takie zwyczajne. Ale dają spokoj psychice.

Budrel. Wszedzie jest smietnik. W moim otoczeniu, w mojej glowie, myslach. Otacza mnie strach i niepewnosc- poradze sobie? Juz od jutra musze stawic czola kolejnym zmianom,ale jednoczesnie rutynie. Musze sobie wmowic, ze nie pozwolę się wgnieść w ziemie. Musze wlaczyc, znać swoją wartość. Tylko skąd brać na to wszystko siły? Jak mam sobie wmowic, ze mam wieksza wartosc, intelekt niz ta siedzaca obok mnie? Jak mam sie bronic przed zdeptaniem?

Samonapedzajace sie kolo. Blagam, tylko nie depresja. Tylko nie ograniajaca nie nicość.

Ostatnio, gdy teoretyczne powinnam sie cieszyc zaczelam sie bac. Taki okropny strach, lek przed niewiadomo czym. Czulam, jak cos siedzi mi na karku i nie chce puscic. I sie zyczajnie bylam, tylko nie wiedzialam czego. Chcialam worcic do domy, tylko po co? Do kogo?   Az ulge przyniosly nie dwie, a cztery tabletki. I byl spokoj. Az do wieczora nastepnego dnia.

Błędne koło.

 

1000kalorii : :