Komentarze: 1
Sytuacja się trochę zmieniła... Wchodzi, wychodzi... Podchodzi, przysłuchuje się naszym rozmowom... :) Hmm, czyżby Jemu też było mało?
Sytuacja się trochę zmieniła... Wchodzi, wychodzi... Podchodzi, przysłuchuje się naszym rozmowom... :) Hmm, czyżby Jemu też było mało?
Siedze sobie sama, jest cicho, ciemno i przyjemnie. Dobrze, ciemno nie jest, bo tata wymienił żarówki. I teraz mam jasno. Ale i tak przyjemnie. Moi najbliźsi śpią, uczą się i... co jeszcze nie wiem.
Dziwnie dziś było. Ale przyjemnie, nawet bardzo. W pewnym momencie, gdy tak siedzieliśmy we czwórkę... Bo wtedy tylko my byliśmy, reszta się nie liczyła, rozpłynęła się... Więc gdy tak siedzieliśmy robiło mi się miekko na sercu... Coraz bardziej miękko i jeszcze, jeszcze... Myślałam, że i ja się rozpłynę...Było mi dobrze, tak błogo. Miałam ochotę żebyś to właśnie do mnie mówił... Ale wiem, że jeszcze nadejdzie taki czas, lepszy czas... To pewnie śmieszne i dziwne, ale... Nabrałam przekonania, gdy tak siedziałeś i patrzyłaś na ML, że nie jestem Ci obojętna, że zależy Ci i w ogole... Ale nie wiesz jak to rozegrać. I być może jesteś lekko zagubiony, może nawet zakłopotany... Nie wiem co o tym wszystkim sądzić, ale wiem jedno- to ja musze wziąć się do roboty. Jeśli nie usłyszę od Ciebie wyraźnego NIE to nie przestanę. Zresztą nawet gdybym usłyszała też bym nie przestała (w końcu może Ci się odmienić, nie? /żart/). Bo wiesz, ja naprawdę mogłabym się w Tobie zakochać.
Czułam, że gdyby tak chwila trwała jeszcze moment, naprawdę zakochałabym się w nim jak nic. Wiem, śmiesznie to brzmi, ale to prawda. Energia którą wkładałam w to, żeby się w nim nie zakochać nagle zaczęła maleć i nie widziałam już zanych przeszkód, oporów... Czułam, że dzieje się we mnie coś nowego i dzinwego, coś czego nie doświadczyłam w stosunku do Niego. A w zasadzie to dlaczego nie spróbować jeszcze raz? Wtedy zadzwonił dzwonek i opadła kurtyna. Dzięki Bogu.
Zobaczymy co będzie.
Piotrowi też dziękuję, był uroczy :) i... "jestem Twoim synem" też było sympatyczne, hihihi ;)
A jednak, boli.
Siedziałam sobie. Paliłam. Przyszedł, nie spojrzał nawet, a jeśli już to szybko odwrócił głowę w innym kierunku... Zamówił ciastka, chodził. Stanął, odpakował batonika, wyjął telefon, potem wyjął jakąs kartkę. A potem dostał mał pakuneczek i wyszedł.
A ja ciągle paliłam.
Kurde, tak spieprzyłam robotę... :/ fuck... A było tak dobrze! Fuck, fuck, fuck!!! Mam ochote podejsc do niego i mu coś powiedziec, ale wiem ze to pogorszy tylko moja sytuacje... A!
A był spokój z odrobiną żalu.
"Pan poluje, ale i na Pana polują..."
Patrzymy na siebie od prawie 5 miesięcy i nic. Nic, bo ani Ty nie zrobiłeś jakiegoś zdecydowanego kroku ani ja. Choć w zasadzie wczoraj sie odważyłam, podeszłam i zapytałam. A dziś... Dziś to był impuls, chyba zresztą niepotrzebny bo nie wiem jak teraz pokaże Ci sie na oczy... Mogę sie usprawiedliwiac tylko tym, ze to nie ja wymyslilam... Teraz sprawdzam skrzynkę co pół godziny z nadzieją, że może jednak... Choc w głebi duszy czuję, ze jednak nie... Jak zwykle się dałam nabrac. Bo Andrzejek sie uśmiechnął. Bo Andrzejek mrugnął okiem. Bo Andrzejek szarpał kartke, na której trzymałam ręce... Bo, bo, bo... A jednak nie! Bo nie raczył przez 5 miesicy się odezwać, bo wczoraj był oschły, a teraz nawet nie potrafi napisać głupiego maila. Oczywiście, istnieje prawdopodobieństwo, że serwetki zza wycieraczki wywiadło czy, że ktoś wyjął... Ale po co jak zwykle sie oszukiwac? Ile można... Przez ostatnie 4 lata mi mówią, że bedzie dobrze a nie jest. Mam dosyć oszustw. Mam dosyć płaczu.
Czy mnie kiedykolwiek coś dobrego spotka? Już w to nie wierzę. Co z tego, że go nie kocham jak i tak cierpię?
Bezsens. Cholera! A miało być tak pięknie, znowu...
Tylko, że tym razem to nie tylko ja ciągnęłam tę gre, ale Ty także! Już mnie to nie bawi...
do notki z sierpnia- poznałam go. Nic nadzwyczajnego. Ot, taki sobie człowieczek. Ja dla niego nie istnieję niestety. Zresztą i stety, bo co mi po nim?
....